Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odesłałem... Tabor doszedł, wiemy o tem... a bracia? o nich, prawdę rzec, nic nie słyszałem.. Ha! Nasze pułki po całej Rusi miotają się... Może gdzieś są i twoi bracia... Pocóż zawczasu nad grobem ich płaczesz?
— Ja nie płaczę, — odpowiedział Lis, — ino troskam się i modlę...
— Modlisz się? — zapytał pan Kleczkowski. — Nie dużo czasu mamy w imprezie swojej na modlitwę...
Zaśmiał się pułkownik i na młodziana spojrzał, bo ten nagle poruszył się i głowę podniósł.
— Ja się modlę o to, aby Bóg poratowanie dał tym, którzy w sercu mojem żyją, a zato niech rzuci mnie na czyn sławny, wielki, abym na łaskę bożą zasłużył i odkupił ją...
Pan Kleczkowski porwał się z kamienia.
— Bóg natchnął mnie, że rozmowę z tobą, waść, Zacząłem! Mam ja dla ciebie w pogotowiu czyn sławny i wielki, o którym po wieki wieków Polacy i inne ludy pamięć przechowają i podziw!
— Uczynię to! — rzekł Marcin Lis i w pierś się derzył.
— Najpierw słuchaj! — zaczął pułkownik. — Waż w rozumie każde słowo, bo rzecz to zawiła!... Widzisz, że grasujemy po całej Rusi, jak wicher niszczący, i coraz dalej i głębiej brniemy? Moglibyśmy dawno już uchodzić, hen, przez Dzikie Pola, albo to i wprost, bo któżby śmiał takiej zgrai wilków czoło stawić? A my nie! My ostajemy na Rusi... Już nie bierzemy łupu, bo kamykami świecącemi i złotem mamy pod łęk Wypchane kulbaki... Nasi w kraju oddawna wywczasów po wojnie moskiewskiej używają... Więc poco my przebiegamy ruskie stepy, góry i bory?... Słuchaj! Nasz hetman Lisowski sławą chce okryć nieudaną wojnę