Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
57
LENIN


Po odejściu ojca i brata, nie odrywając się od haftowanego gałganka, spytała:
— Czy Wola jest przekonany, że wyczucie prawdy mieści się tylko w mózgu?
— Tak! — odpowiedział. — Tylko w mózgu.
— Ja myślę inaczej! — zaprzeczyła, potrząsając jasną główką. — Wielkie ideje wtedy tylko mogą mieć władzę nad ludźmi, gdy zmieniają się w uczucia. To znaczy, że w okresach tworzenia, utrwalenia i przyjęcia prawdy musi działać serce...
— Nie! Skoro serce wchodzi w grę, zaczynają się kompromisy — nie znoszę i nie uznaję ich! — zawołał opryskliwie.
— Czy Wola nigdy nie pójdzie za głosem serca?
— Nie, nigdy! Serce jest wrogiem rozumu.
Westchnęła i umilkła, niżej pochylając się nad stołem.
— Dlaczego, Lena, westchnęła? — zapytał Włodzimierz.
Długo nie odpowiadała. Włodzimierz cierpliwie czekał, patrząc jak światło lampy kładzie się złotemi plamami na gładko uczesanych włosach i muska długie, grube warkocze dziewczyny.
— Smutno mi jest... — szepnęła.
Uljanow milczał.
— Smutno mi jest — powtórzyła i nagle podniosła na niego duże, niebieskie oczy, pełne gorących błysków. — Wola jest niedobry!
Włodzimierz nie odzywał się.
— Czy Wola nic nie kocha w życiu?
Pomyślał i odparł:
— Życzę dobra i prawdy wszystkim ludziom całego świata...
— A więc — kocha?
— Nie! Na to sam rozum wystarczy — rzekł spokojnie.
Po chwili Helena, nie spuszczając z niego oczu, szepnęła:
— I nikogo... nie kocha?
Chciał odpowiedzieć, lecz nagle zmieszał się i z żywym rumieńcem na twarzy zaczął przeglądać ilustrowane wydanie Puszkina, leżące na stole.