Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/427

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
373
LENIN


Bitwa trwała długo. Kilka trupów, deptanych przez walczących, zaległo pobojowisko. Nareszcie wszystko ucichło. Chłopi rozeszli się po domach, unosząc w oczach ognie bitewne.
Komisarz, zastępujący dawnego wójta, opowiedział inżynierowi o przyczynach zatargu.
— Biada, towarzyszu! — skarżył się, kiwając głową. — Źle się to skończy... Komisarze z miasta przysłali do wsi tych łobuzów — chłopów, którzy oddawna utracili ziemię i gdzieś tam włóczyli się po świecie. Przyszli teraz, żądają ziemi, odbierają innym chłopom bydło, pługi, statki domowe... Gwałt! Krzywda nam się dzieje! Pomyśleć tylko, co to za ludzie! Piotr Frołow — pięć razy w kryminale siedział za kradzieże, Łukasz Borin, — zesłany do katorgi za napad na pocztę i zamordowanie urzędnika; Szymon Agapow — żebrak, włóczęga bezdomny, pijaczyna, rozpustnik, umie pieśni śpiewać, wesołe historje opowiadać i tyle tego! Nam takich sąsiadów nie potrzeba!... My całe życie trzymaliśmy się pazurami tej ziemi — matki, polewaliśmy ją swoim potem, a teraz musimy się dzielić z łobuzami, nicponiami, leniuchami, ludźmi nikczemnymi. Dlaczego? Czy to podług prawa?
Pochylił się do Grzegorza i szepnął:
— Prawdę powiem: tego przy carze nie było... A teraz niby to swój rząd mamy. Ech! Zdaleka wszystko pięknem się wydaje, a zbliska...
Spojrzał badawczo na Grzegorza, szukając współczucia w jego oczach.
Inżynier przywykł już mieć się na baczności wobec zbyt szczerych wynurzeń nieznajomych ludzi, więc odpowiedział spokojnie:
— Wszystko się ułoży, towarzyszu! Narazie tylko wydaje się to i owo niedogodnem.
— Ułoży się? Jeżeli nie, to sami sobie poradzimy... — mruknął komisarz.
— Oby tylko nie tak, jak dziś! — zauważył Bołdyrew. — Nie ujdzie to wam płazem!
— Obaczymy... — warknął komisarz i ponuro spojrzał na inżyniera.