Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
235
LENIN


poczem skinął na dwóch żołnierzy i kazał odprowadzić Bołdyrewa na registracyjny punkt Czerwonego Krzyża.
Tłum niechętnie opuszczał siedzibę carów, wypierany z gmachu przez żołnierzy.
Jednak stopniowo sale opustoszały.
Antonow wraz z organizatorem bojówek komunistycznych, towarzyszem Frunze, obchodził parter i pierwsze piętro.
— Pohulali nasi! — śmiał się Antonow, wskazując na wysadzone drzwi szaf, rozsypane papiery, potłuczone zwierciadła, posągi, wazy, żyrandole, połamane meble, zdarte tapety i makaty, porwane kobierce i zrzucone na posadzkę portrety i obrazy. — Pohulali...
Frunze nic nie odpowiedział.
Już mieli zejść na podwórze, gdy do słuchu ich doszły głośne wybuchy śmiechu, śpiewy i pisk kobiet.
Poszli na te odgłosy i znaleźli się wkrótce w prywatnych apartamentach rodziny cesarskiej. Hałas dochodził z dalszych pokoi.
Otworzyli drzwi i stanęli w podziwie.
W jasnej, obszernej komnacie, o ścianach, okrytych złocistą tkaniną, stały dwa wspaniałe łoża, miękkie meble, biała toaleta, zawalona odłamkami zbitego lustra i flakonów.
W rogu wisiały obrazy święte i na srebrnych łańcuchach wspaniała, rzeźbiona lampka kościelna. Portrety i obrazy leżały już na podłodze.
Był to sypialny pokój cara i carowej.
Zgromadziła się w nim niewielka grupa marynarzy i kilka dziewczyn ulicznych. Nagie, rozpustne, przeraźliwie nawołujące, leżały na żółtych atłasowych pokrowcach z wyhaftowanemi na nich czarnemi orłami herbowemi. Bezwstydnemi wyuzdanemi ruchami podniecały mężczyzn, krzycząc:
— Jam caryca... Hej, towarzyszu, chcesz być carem? Idź-że do mnie!
Na łożach, nie skrępowane obecnością ludzi, odbywały się ohydne orgje, mroczne misterjum dzikiego szału.
Frunze namarszczył brwi. Antonow tarł czoło i myślał, że inaczej w marzeniach wyobrażał sobie pierwszy dzień wyzwolenia proletarjatu. Widział go podczas bezsennych nocy, po więzieniach niezliczonych i w wilgotnych okopach