Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
109
LENIN


skiej i węgierskiej i, gdyby nie spory i nie zawiść, kto wie, czy nie ujrzałyby ich mury Rzymu i Paryża? A wszakże zaszli daleko, bo aż na Śląsk, pod Budapeszt i Wiedeń! Tym samym szlakiem najeźdźców mkną moje myśli, szlakiem, już przetartym przez potężne hordy bez liku...
Po prawej stronie Jeniseju ciągnęły się duże wsie bogatych kozaków, osadzonych tu niegdyś przez carów dla obrony południowych granic Syberji. Pozostali tu na zawsze, chociaż nikt już nie myślał o napadzie na potężne imperjum, które, niby pająk olbrzymi, rozparło się szeroką siecią, rzuconą na piątą niemal część całej planety.
Wśród nich w miejscach mniej żyznych rząd osiedlił chłopów wywłaszczonych, biedaków bezdomnych, pozbawionych w Rosji swoich zagonów. I tu w tym pięknym kraju wlekli oni żywot nędzny — ciemni, leniwi, zazdrośni i źli. Kradli kozakom konie i bydło, kosili ich łąki, wyrąbywali las, wyjmowali z sieci i wiersz — ryby, podpalali domy, a w bójkach mordowali bogatych sąsiadów.
Za rzeką, dalej od skał nadbrzeżnych, koczowali Tatarzy, strzegąc tabunów koni i stad owiec. Oganiali się od zgraj wilków i od band złych ludzi, bezkarnie czyniących napady na surowych wyznawców wojowniczego proroka z Mekki.
Wrogość, nigdy nie przemijająca, panowała pomiędzy obydwoma brzegami Jeniseju, który, ściśnięty czerwonemi urwiskami Kizył-Kaja, toczył się z pluskiem, i pomrukiem, wirując, pieniąc się wśród kamieni podwodnych i dążąc ku oceanowi, gdzie panował biały duch, szalejący w iskrzących się pałacach lodowych i przemawiający groźnie rykiem wichrów północnych i mroźnym oddechem śmierci.
Tu rodziły się i kształtowały myśli Uljanowa, śmiałe do zuchwalstwa, niemal szaleństwa; tu dojrzewały i krzepły w przysięgi gorące a surowe, niby ascetyczne wybuchy fanatycznego proroka, niby ponure modły sekciarzy, ukrytych po leśnych kaplicach i barłogach pustelników, zapatrzonych w zaświaty.
Tymczasem on sam, ścigany wygnaniec, myślał spokojnie, bez uniesień i marzycielstwa o rzeczach zwykłych, z ziemi i jej łez zrodzonych a zapłodnionych w samej chwili narodzin przez nienawiść głuchą, niemą i ślepą; przerzucał