Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
98
F. ANTONI OSSENDOWSKI


z głodu i tułać się po tych brudnych legowiskach? Nie, braciszkowie! Dość tego! Tylko patrzeć, jak zapędzimy generałów, hrabiów i wszelkich panów do tych dziur, a sami będziemy mieszkali w ich pałacach.
— A to ci chwacki pasażer! — zachwycali się sąsiedzi. — Gada jak z książki, a co słowo, to szczere złoto! Czas już brać się do roboty i skończyć z temi psami! Za długo piją naszą krew!
— Cierpieć i milczeć potrzeba! — odezwał się nagle cichy głos z pryczy, tonącej w mroku. — Cierpieć i milczeć, aby być godnymi Chrystusa-Zbawiciela umęczonego...
To powiedziawszy, jakiś niemłody, ponury chłop zaczął hałaśliwie drapać sobie pierś, oglądać wyczochrane robactwo i dusić je na krzywym, grubym, jak kopyto, paznogciu.
Uljanow zaśmiał się szyderczo i spytał:
— Wesz?
— Wesz! To — już piąta; cała prycza zarażona — odmruknął.
— Cierpieć i milczeć potrzeba! — naśladując go, rzekł Włodzimierz. — Nie możesz wytrzymać dźgnięcia wszy, a prawisz o cierpliwości, bracie miły! Albo nas chcesz oszukać, albo siebie samego, chrześcijaninie!
Słuchacze ryknęli śmiechem. „Chrześcijanin“ nie odzywał się więcej.
— Ech! — zawołał nagi drab. — Gdyby tak mnie na sędziego powołali, jabym tam długo nie gadał! Nożem po gardle i — do rowu. Tyle tej nienawiści we mnie się zebrało niczem wszy i pluskiew w pryczach. Ech!
— Może doczekacie się, towarzyszu! — pocieszył go Włodzimierz.
— Oj! Chociażby jeden, jedyny taki dzionek przeżyć, to później już umrzeć nie żal! Za całą krzywdę, za nędzę!
— Może doczekacie się! — powtórzył Uljanow, kładąc się i otulając paltem.
Nic nie mówił więcej.
Spędzający w przytułku noc biedacy cichemi głosami opowiadali o swoich cierpieniach, nędzy i klęskach życiowych.
Jeden po drugim milkli i zasypiali.