Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
75
LENIN


nącej w nieznaną dal, gdzie tylko on jeden wyraźnie widział swój cel, niczem nie zamglony, zawsze jasny.
Przypomniał mu o dziewczynie brat stróża, powracający z więzienia, gdzie odwiedzał jakiegoś wieśniaka.
— Grusza kazała pozdrowić pana i powiedzieć, że dla niej jest obojętne, gdzie zgnić — w szpitalu, czy w więzieniu...
Uljanow wzruszył ramionami, jakgdyby mówiąc:
— No, to i dobrze!
Nie miał czasu zaprzątać sobie głowy takiemi drobiazgami, odłamkami życia.
Otoczony słownikami i samoukami studjował w tym okresie języki obce.
Miałżeż myśleć o śmiesznej prostytutce, palącej lampkę ofiarną przed świętym obrazem, spoglądającym na łoże rozpusty?
Nie miał w sobie ani cienia sentymentalności. Nie był zdolny do porównania tej dziewczyny upadłej z małą lampką ofiarną. Dla niego była ona drzazgą, odłupaną przy rąbaniu lasu życia.
Miałżeż zastanawiać się nad losem każdej drzazgi, gdy chodziło mu o knieję, — gęsty, mroczny, nieprzebyty bór?