Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.






ROZDZIAŁ VII.

Wesołość i radosne uczucie wolności nie opuszczało Włodzimierza Uljanowa. Nic nie mogło zabić lub chociażby zachmurzyć tego nastroju. Otrzymane przez niego wiadomości o śmierci siostry Olgi, rozpaczy i chorobie matki ślizgały się po nim, jak chwilowe cienie, znikające bez śladu.
Czuł się tak, jak wódz na polu bitwy.
Wszystko zostało zbadane dokładnie, obmyślane, przygotowane. Wróg, w swoim czasie otoczony z czterech stron, otrzyma miażdżący cios. Zwycięstwo wyczuwało się tak wyraźnie, że na myśl o bitwie, jakiś rozkoszny dreszcz przeszywał wodza.
Wyglądał niecierpliwie końca pobytu w Samarze.
Nareszcie nastał upragniony dzień. Uljanow natychmiast wyjechał do Petersburga; niedawno złożył podanie o dopuszczenie go do egzaminu dyplomowego na uniwersytecie.
Z nikim nie podtrzymując stosunków w stolicy, złożył egzamina i zapisał się do adwokatury.
Czytając papier o tem, uśmiechnął się zagadkowo. Przypomniał sobie niebieskie oczy i złotowłosą główkę, pochyloną nad stołem. Przemknęła myśl:
— Helena mieszka w Petersburgu. Mógłbym pójść do niej i powiedzieć, że jeden drobny etap przeszedłem i że przejdę wszystkie, bo tak postanowiłem!
Skrzywił usta pogardliwie i szepnął:
— Poco?
Powrócił do Samary, gdzie zamieszkała Marja Aleksandrówna, i rozpoczął karjerę adwokacką.
Pierwszą sprawą, oddaną mu, była obrona robotnika, oskarżonego o kradzież.
Uljanow odwiedził swego klienta w więzieniu. Mały, o złych, biegających oczach człowiek, ujrzawszy adwokata, zaczął przysięgać na wszystkie świętości, że nie dotknął ni-