Strona:Eugeniusz Janota - Przyczynki do znajomości Tatr.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
PRZYCZYNKI
do
ZNAJOMOŚCI TATR.
Podał
Dr. E. Janota.
(Ciąg dalszy.)

Niezawodnie większym szkodnikiem niż niedźwiedź jest wilk. Mauksch przytacza dwa przykłady o wilkach oswojonych. Jednego widział w Bardyjowie, który zawołany po imieniu zrywał się natychmiast i oczekiwał rozkazu pana swego. Dla szkód atoli, jakie robił musiano trzymać go na łańcuchu. Inny wilk oswojony chował się w domu rzeźnika w Popradzie[1]. Gdy wyszedł na ulicę, psy szczekały na niego; z czasem jednak tak się przyzwyczaiły do niego, że na widok jego żadnej nie okazywały bojaźni; atoli obce psy wyły, gdy go zobaczyły. Wilk ten chodził nietylko wszędzie z panem swoim, ale i sam chodził po miasteczku pomienionem i nigdy żadnej nie wyrządził szkody. Czasem stawał na ulicy, poglądał w pole ku lasowi i wył na całe gardło. Gdy go wówczas pan zawołał, zamilkł i usłuchał głosu jego; lecz raz wył tęskniej i dłużej niż zwykle, nie zważał na żadne wołanie, owszem zamiast usłuchać, pobiegł w pole i do najbliższego lasu, nie dając się wstrzymać ludziom pracującym w polu, którzy go dobrze znali i zatrzymać chcieli.
Wiadomo, że wilk jest bardzo ostrożny i niedowierzający. Lecz głodem przyciśniony zapomina zupełnie o potrzebie przezorności i staje się zapamiętale zuchwałym. W Wielkim Sławkowie jeden taki rabuś już wiele gęsi nabrał był znad potoku, a nikt nie domyślał się, gdzie się podziewały. Wreszcie zdradził go trop na świeżym śniegu; atoli chociaż czatowano na niego i ścigano go, nie poprzestał swoich kradzieży i przebieglej niż lis umiał unikać wszelkich niebezpieczeństw. Inny napadał psy wychodzące w lecie z żniwiarzami w pole, a jeszcze inny, z krzykiem przez wieś ścigany, młodemu człowiekowi wystawiającemu za okno świeżo ulaną świecę, ażeby zastygła, wydarł ją z ręki.

Aczkolwiek za ubicie wilka płacono, przecież kłusownicy woleli i dotąd wolą za inną chodzić zwierzyną niż za wilkiem. Jeżeli zaś przypadkiem chłop zabił wilka, wziąwszy w urzędzie nagrodę, z wypchanym wilkiem chodził od wsi do wsi, wybierając datki, co Niemcy spiscy nazywali: Auf den bösen Wurm bitten. Wspomina jednak Mauksch o jednym Wielkosławkowianinie, który szczególny miał sposób zasadzania się na wilki. Rzucał on na polanę lub jakie inne miejsce otwarte w lesie nętę. Spostrzegłszy przy niej trop wilczy lub lisi, brał strzelbę i worek do połowy sieczką napełniony i o zmierzchu wychodził na zasadzkę. Przyszedł-

  1. Deutschendorf.