Strona:Eugeniusz Janota - Przyczynki do znajomości Tatr.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

u nas nikt nie chce. Że takie ustawy mają także niemałe znaczenie ekonomiczne, tego gdzieindziej nie potrzebaby dowodzić, bo chów bydła i jakichkolwiekbądź zwierząt domowych dopóty nie podniesie się u nas, dopóty ludowi będzie wolno tak obchodzić się z niemi, jak to czyni dotąd, jak to np. z końmi bezustannie i na każdej ulicy Lwowa widzieć można, mimo częstego w dziennikach tutejszych zwracania uwagi ck. Dyrekcji Policji na te barbarzyństwa. Lud musi pierwej dobytek swój polubić; potem dopiero będzie się starał, aby był dorodny. A takim być musi, jeżeli gospodarstwo ma się podnieść. To nie są marzenia. Więc wracając do kłusownictwa, prawdą jest, że kłusownictwo jest złodziejstwem. W krajach, w których gospodarstwo wyżej stoi niż u nas, kłusownicy do najniebezpieczniejszych należą złodziejów i kładą ich prawie na równi z rozbójnikami. W Tatrach nie byłoby trudno dowieść czegoś podobnego. Inne kraje monarchji mają ustawy urządzające polowanie celem ochraniania dziczyzny, mają ustawy ochraniające ptactwa, mają ustawy rybackie itp. Tak w grudniu 1874 r. zatwierdzone zostały takie ustawy dla Bukowiny, Krainy, Solnogrodu i Dalmacji; inne prowincje monarchji mają je już dawno, Czechy np. od r. 1819. My się bez takich fatałaszek obchodzimy, bo cóż też na tem zależy, jakim kijem kto biedną szkapę wali i ile tysięcy pałek dziennie bierze? co na tem zależy, czy tego lub owego gatunku zwierząt, np. ptaków, jest mniej lub więcej? cóż na tem zależy, czy ten lub ów gatunek całkiem wyginie? Istotnie nic, ale tylko ze stanowiska nihilizmu, wobec którego także najzupełniej na jedno wychodzi, czy państwo lub ludy i narody bądź szczupleją bądź zupełnie giną. Przecież inne rosną, wzmagają się i tyją ich kosztem.
Od 19 lipca 1869 r. do 24 października 1874 ochrona kozic i świstaków w Tatrach była taką samą, jąką była przed 19 lipca 1869 r. Kazano wprawdzie w tym czasie jednemu kłusownikowi zapłacić 5 złr. kary. Nie wiem, czy mu odebrano łup. Podobno nie. Jeżeli tak — chętniebym się mylił — to ten przynajmniej kłusownik nietylko nic nie stracił, owszem mimo kary zarobił, bo kozicę płacą po 10 do 20 złr. Zresztą tu są imieniny, tam było coć innego. Posyła się tedy kłusowników i przynoszą kozicę. Ustawa sobie, a kłusownictwo sobie. Na przechadzce 1867 r. z Zakopanego do Przybyliny na Liptowie słyszałem od leśnego, w Kokawie, że w Hradku ktoś wyprawiał wesele. Więc tego samego leśnego posłano do Krywania po kozicę. Leśny zabił trzy, jednę czy dwie oddał, resztę zatrzymał dla siebie. Zrozumiałem tedy, dlaczego zarząd lasowy w Hradku, do którego kilka razy pisano w sprawie ochrony kozic, a mianowicie o doglądanie kłusowników galicyjskich, nic nie odpowiadał. W roku 1866 zrobiłem sobie przechadzkę z Zakopanego do Jaworzyny na Spiżu. U zarządcy ówczesnego huty jaworzyńskiej opowiadano przy stole, że przy sposobności jakiejś czynności urzędowej w Bukowinie czy w pobliżu ktoś z Nowego-Targu u kłusownika Aleksandra Pary z Jurgowa zamawiał sobie kozice. Na wiosnę 1874 r. przywieziono odrazu trzy kozice do Krakowa i tam je sprzedano. Więc §. 5 powyżej wspomnianej ustawy, wkładający na wszystkie straże publiczne obowiązek czuwania nad jej przestrzeganiem, sobie a kłusownictwo sobie. Wiem, że tę-