Strona:Epidemia.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Większość. tak… tak… bardzo słusznie…
Burmistrz. przedstawić Wam i to zarówno członkom większości tego szanownego ciała jak nie inaczej szanownym członkom opozycyi..
Opozycya. Prosilibyśmy trochę wyraźniej ― niepodobna nic z tego zrozumieć…
Burmistrz. A ja prosiłbym aby mi nie przerywano… (namyśla się) Moi panowie! to co mam wam zakomunikować, nie jest znów rzeczą tak bardzo ważną, jak może sobie wyobrażacie ― i nie ma wcale powodu byście się nią niepokoili… jestto raczej pewna, peryodycznie się powtarzająca nieprzyjemność..
Większość. Tak ― tak bardzo dobrze…
Burmistrz. … że się tak wyrażę, perjodyczne niedomagania
Opozycya. Do rzeczy! do rzeczy… i bez żadnych aluzyj politycznych.
Burmistrz. Sprawa ta niema nic wspólnego z polityką
Większość. (ostro) Nic wspólnego!
Opozycya. Więc pocóż ta tajemniczość? czemuż nie powiedzieć wszystkiego otwarcie i bez obsłonek?..
Większość. Nie wiem wprawdzie o co idzie, jestem jednak najsilniej przekonany…
Opozycya. Jeżeli pan nie wie, to najlepiej uczynisz jak będziesz milczał
Burmistrz. Moi panowie… O! moi panowie!
Większość. Pan zapomina, że nie jesteśmy w jego knajpie gdzie zgromadzają się ludzie najgorszego wychowania i podejrzanej reputacyi..