Strona:Epidemia.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kupiec odznacza się w obec swoich klientów wyszukaną uprzejmością ― jeżeli nawet byłoby i prawdą ― czego jednak nieudowodniono, że sprzedawał rzekomo zepsute mięso, to sprzedawał je tylko wojskowości ― i doprawdy wydziwić się nie mogę, od kiedy to i z jakiego powodu nasza armia stała się tak bardzo delikatną i wybredną. (ogólne potwierdzanie)
Sekretarz. Czy i to wpisać w protokół?..
Dr. Triceps. Naturalnie! (do burmistrza) Jak pan sądzi?..
Burmistrz. (dyplomatycznie) Hm…
Dr. Triceps. To później… (do sekretarza) Później dam panu dosłowny tekst całego przemówienia.
Sekretarz. O.. bardzo dobrze!.
Burmistrz. Zatem to już załatwione.. (wstaje ― ustawia się w uroczystej pozycyi) A teraz moi panowie mamy przystąpić do bardzo ważnej i pilnej sprawy, dla której właśnie na nadzwyczajne ― poufne posiedzenie was zaprosiłem… (Radni zaciekawieni ― jednego, który zasnął zbudzono)
Drugi Radny. O co idzie właściwie?..
Głosy. Cicho ― nie przerywać!
Burmistrz. Moi panowie! Obowiązek nakazuje mi udzielić wam pewnej wiadomości ważnej i nieprzyjemnej. (zaciekawienie rośnie) Lecz uspokójcie się szanowni panowie ― nieprzyjemność ta mnie się przeważnie dotyczy, ja bowiem mam być jej zwiastunem i w mojem przemówieniu…
Członek większości. Wspaniałem przemówieniu..
Burmistrz (z dyskretnym ukłonem) ..radbym otwarcie, a bez sztucznych sentymentów przedstawić wam…