Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żała do nikogo. Czy nie podoba ci się moje imię, ciotko Elżbieto? Matka uważała je za takie ładne! A poza tem mnie niczego nie potrzeba. Mam dwa tuziny bielizny, tylko jeden komplet jest uszkodzony.
— Sz... — rzekł kuzyn Jimmy, trącając łagodnie kolano Emilki pod stołem.
Kuzyn Jimmy miał na myśli, że skoro ciotka Elżbieta jest w usposobieniu tak szczodrem, nie należy jej się sprzeciwiać: niech kupuje. Emilka zaś mniemała, że on ją łaje za wspominanie o bieliźnie, czyli o majtkach, i zaczerwieniła się po uszy. Ciotka Elżbieta mówiła dalej do Laury, jakgdyby nic nie słyszała.
— Nie chcę, żeby ona nosiła tę tanią czarną sukienkę w Czarnowodzie. Możnaby przesiać mąkę przez ten materjał. Wogóle niema sensu wkładanie żałoby na dziesięcioletnią dziewczynkę. Mam zamiar kupić jej białą sukienkę z czarnemi oszyciami i trochę bawełnianego materjału na szkolną sukienkę, czarną z białem. Jimmy, zostawimy dziecko pod twoją opieką. Pilnuj jej.
Metoda „pilnowania” polegała u kuzyna Jimmy na zaprowadzeniu małej do restauracji w dole ulicy i na przekarmianiu jej kremem mrożonym[1]. Emilka nigdy nie jadła kremu mrożonego, więc nawet przy braku apetytu zjadła z zachwytem dwie porcje. Kuzyn Jimmy przyglądał jej się z zadowoleniem.

— Dobre rzeczy mogę ci dawać tylko, kiedy Elżbieta nas nie widzi — rzekł. — Ale tego i ona nie może przejrzeć, co jest w tobie. Wyzyskaj te chwile obecne, bo Pan Bóg raczy wiedzieć, kiedy dostaniesz znowu porcję kremu mrożonego.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błędne tłumaczenie słowa ice-cream, chodzi po prostu o lody.
71