Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nią. Ciotka Elżbieta, widząc to, szepnęła coś kelnerce, a ta wróciła po chwili z półmiskiem, na którym widniała zimna pularda, delikatna, biała, ubrana liśćmi sałaty.
— Czy to zjesz? — spytała Elżbieta surowo, jakby się zwracała do oskarżonej przed kratkami.
— Spróbuję — szepnęła Emilka.
Zbyt była wylękniona, aby powiedzieć coś więcej; zdołała przełknąć parę kęsów pulardy, poczem doszła do wniosku, że trzeba się zdobyć na odwagę i wyświetlić pewną kwestję.
— Ciotko Elżbieto — rzekła.
— No, co takiego? — spytała ciotka Elżbieta, zwracając swe stalowe oczy na zmieszaną twarzyczkę siostrzenicy.
— Chciałabym, żebyś zrozumiała — rzekła Emilka bardzo szybko, lecz niemniej wyraźnie, chcąc być pewną, że ciotka zrozumie — że ja nie jadłam rozbefu, nie dlatego, że to był rozbef. Nie byłam głodna poprostu; a pulardę jem tylko, żeby ci się odwdzięczyć a nie dlatego, że ją wolę.
— Dzieci powinny jeść to, co im dają i nigdy nie powinny nosem kręcić na świeże, zdrowe jedzenie — rzekła ciotka Elżbieta surowo. Emilka czuła, że ciotka Elżbieta nie zrozumiała bynajmniej jej intencji i była z tego powodu bardzo nieszczęśliwa.
Po obiedzie oznajmiła ciotka Elżbieta ciotce Laurze, że muszą iść po zakupy.
— Musimy kupić różne rzeczy dla dziecka — rzekła.
— Och, proszę, nie nazywajcie mnie dzieckiem — zawołała Emilka. — To brzmi tak, jakbym nie nale-

70