Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wielkie ustępstwo, to przynajmniej muszę uzyskać wzamian naprawę naszych stosunków. Przypomnij sobie, jakie one były dobre przed ową aferą z jabłkiem.
— Ależ, panie Wysoki Janie, przyjdę bardzo chętnie, o ile mi ciotka Elżbieta pozwoli.
— Powiedz jej, że jeżeli nie pozwoli, wytnę do ostatniego pnia!.... A przytem ty sama musisz mnie poprosić, żebym tego nie robił. O ile to uczynisz dość ładnie, nie dotknę ani jednego drzewka. W przeciwnym razie wytnę wszystko bez względu na księdza — zakończył Wysoki Jan.
Emilka zebrała myśli i siły. Złożyła ręce poprzez rzęsy, podniosła oczy na Wysokiego Jana, uśmiechnęła się tym swoim stopniowo rozkwitającym uśmiechem (Emilka miała instynktowną kokieterję kobiecą) i rzekła:
— Proszę, panie Wysoki Janie — odkaszlnęła — proszę, niech pan mi pozostawi ten uroczy gaik, który ja kocham, czy dobrze?
— Z pewnością, że to zrobię. Przyzwoity Irlandczyk zawsze czyni to, o co go prosi kobieta. To nas zgubiło. Zawsze byliśmy na łasce i niełasce spódniczek. Gdybyś była przyszła prosto do mnie, byłabyś osiągnęła ten sam rezultat, co idąc do probostwa. Ale musisz dotrzymać drugiej części układu. Jabłka już dojrzały, a szczurów niema: poszły do piekła.
Emilka wbiegła jak wicher do kuchni Srebrnego Nowiu.
— Ciotko Elżbieto, Wysoki Jan nie wytnie gaiku, przyrzekł mi, że tego nie uczyni, ale ja mam wzamian odwiedzać go od czasu do czasu, o ile ty pozwolisz.

256