Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

znaczne postępy, a kiedy już będziemy gotowe, chłopcy z Francji nie będą mogli podsłuchiwać naszych rozmów. To będzie bardzo zabawne!
— Nie wątpię. Ale dwie dziewczynki, które stwarzają nową mowę, ażeby „zrobić na złość” kilku biednym chłopcom francuskiej narodowości, to jest coś, o czem jeszcze nie słyszałem — rzekł ojciec Cassidy, bezradny. — Jesteście rewolucjonistkami. Drżę o przyszłość kraju.
— O, to nie jest doniosłe, to tylko zabawa. A przytem dziewczynki w szkole są na nas rozwścieczone, bo słyszą, że rozmawiamy jakimś językiem, którego nie znają zupełnie. Możemy dzięki temu utrzymać każdą tajemnicę.
— Znając naturę ludzką, mogę zrozumieć, na czem polega ta uciecha. Daj mi jakiś przykład tej mowy.
— Nat milian o ste Dolman bo te ta Shrewsbury fernas ta poe liatnos — rzekła Emilka płynnie. — To znaczy: w przyszłym roku pójdę do lasu w Shrewsbury na poziomki. Wrzasnęłam to Ilzie przez całe podwórze rekreacyjne przed paru dniami, och, jak się wszyscy zdziwili!
— Zdziwili? Hm, zrozumiała reakcja... Powiedz jeszcze coś w tym języku...
— Mo tral li dead seb ad li mo trene. Mo bertral seb mo bertrene das sten dead e ting setra. To znaczy: ojciec mój umarł, matka również. Mój dziadek i moja babka umarli oddawna. Zdaje mi się, że wkrótce będę umiała pisać poezje w naszym języku, a wówczas ciotka Elżbieta nie będzie mogła ich przeczytać nawet, gdyby je znalazła.

252