Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i spadkobierczynią szlacheckiego rodu, który wiedzie spór zaciekły z innym rodem, więc wyjściem z sytuacji będzie tylko małżeństwo Capulettich i Monteccich. —
— Oni się tak nie nazywają.
— Wszystko jedno. To jest zatem sprawa ogólnonarodowa, czyli można się tu odwołać do Ojca Świętego. Konieczna jest bowiem dla wybawienia cię z kłopotu dyspensa Rzymu...
— Dyspensa jest wyrazem trudnym do umieszczenia w poezji — rzekła Emilka.
— Niewątpliwie. Ale młode panienki, które piszą poezje, muszą umieć zwalczać trudności i być na nie przygotowane.
— Och, sądzę, że dam sobie radę — rzekła Emilka radośnie. — Taka jestem panu wdzięczna! Nie wie pan, jakiej ulgi doznałam! Teraz już za kilka tygodni skończę mój poemat. Przez całe lato wcale nad nim nie pracowałam. Ale naturalnie nie próżnowałam. Ilza i ja tworzyłyśmy nową mowę.
— Nową... mowę? — czy dobrze zrozumiałem?
— Tak.
— A cóż masz do zarzucenia twej mowie ojczystej? Czy nie wystarcza ci ona, niezrozumiałe małe stworzonko?
— Owszem. Nie dlatego tworzyłyśmy nową mowę. Kuzyn Jimmy sprowadził kilku chłopców, Francuzów, do sadzenia ziemniaków. To było takie nudne słyszeć, jak ci chłopcy mówią po francusku całymi dniami, a my nie możemy zrozumieć ani słowa. Ilza i ja wysiliłyśmy naszą fantazję, ażeby wymyślić mowę, której oni też nie będą mogli zrozumieć. Mowa ta robi

251