Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łam się z krzykiem. Siedziałam wyprostowana na łóżku, gazeta znikła, ale dym czuć było jeszcze w powietrzu. Spojrzałam na drzwi rupieciarni i zobaczyłam przez szparę odblask ognia, wówczas wrzasnęłam i zbiegłam na dół do pokoju Ilzy, a ona przebiegła przez hall i zbudziła swego ojca. On zaklął, ale zaraz wstał i wszyscy troje pobiegliśmy na strych i tak biegaliśmy na górę i na dół przez kilkanaście minut, wnosząc kubły wody, to znów schodząc po wodę z pustemi kubłami. Wreszcie ugasiliśmy pożar. Zapaliły się worki wełniane, wiszące tuż przy kominie. Doktór stwierdził, że jeszcze parę minut, a byłoby za późno na wszelki ratunek. On jest sprawcą pożaru: widocznie padła iskra, kiedy sobie przyrządzał herbatę, wróciwszy do domu. Jakże się to stało, że ty odkryłaś ten pożar, Emilko, spytał. Spałam na strychu, odrzekłam. Spałaś na strychu, zdziwił się doktór, a cóżeś tam robiła? Ilza mówiła, że się nie ośmielę, odrzekłam, więc musiałam. Usnęłam, obudziłam się i poczułam dym. Ty, djabełku, rzekł doktór. To jest chyba straszna rzecz zostać nazwaną djabełkiem, ale doktór patrzył na mnie przy tych słowach z takim podziwem, że zrozumiałam, iż był to komplement. On tak dziwnie mówi! Ilza powiada, że on raz tylko jeden przemówił do niej czule. Było to wtedy, kiedy ją gardło bolało, a on nazwał ją „biednem zwierzątkiem”. Wyglądał tak, jakby mu było przykro, że ona jest chora. Pewna jestem, że Ilzie jest bardzo smutno z powodu nieczułości ojca, chociaż ona utrzymuje, że jej to jest obojętne. Ale, drogi Ojcze, jest do opowiedzenia jeszcze coś: wczoraj przyszła gazeta „Czas Tygodniowy”, gdzie jest wzmianka, iż panna Emilja Starr zauważyła, na szczę-

223