Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i wyciągnęła z rozpaczą ramię po swą tabliczkę. Lecz panna Brownell trzymała ją w górze, nad głową, ze złośliwym uśmiechem na ustach.
— Co to jest? To nie wygląda na ułamki, ani na kolumny cyfr. „Widok z okien szkoły w Czarnowodzie”. Doprawdy, moje dzieci, zdaje się, że mamy wśród nas nielada poetę!
Słowa same w sobie były nieszkodliwe, ale ten nienawistny syk w głosie, ta pogarda, to szyderstwo! Emilka doznawała uczucia, jakgdyby ją sieczono rózgami. Nic gorszego nie mogło ją spotkać, jak to wyszydzanie jej ukochanej poezji, jak czytanie jej przez te oczy, zimne, nieżyczliwe, ośmieszające ją, obce oczy.
— Proszę, proszę, miss Brownell — wyjąkała — niech pani tego nie czyta. Ja to wytrę gąbką i zaraz zrobię dodawanie. Tylko proszę, niech pani tego nie czyta. To... to nic nie jest...
Panna Brownell zaśmiała się okrutnie.
— Zbyt skromna jesteś, Emilko, Jest to cała tabliczka wierszy. Mamy więc uczennicę, która pisuje poezje. A nam nie chce przeczytać tych poezji. Boję się, że jesteś egoistką, Emiljo. Pewna jestem, że nam wszystkim sprawi przyjemność ta lektura.
Emilka kurczyła się ile razy panna Brownell wymawiała z przekąsem ten wyraz: „poezja”. Inne dziewczynki chichotały, poczęści dlatego, że radowało je ośmieszanie koleżanki ze Srebrnego Nowiu, poczęści dlatego, że chciały się przypodobać nauczycielce, której intencje były aż nadto przejrzyste. Ale Jennie Strang, która pierwszego dnia pobytu Emilki w szko-

206