Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie bała się tej dobrej znajomej, mężnie dotarła wśród wiatru i kurzu do starej studni.
Uniosła deskę, pierwszą z brzega, przyklękła na sąsiednich deskach i patrzyła w dół. Na szczęście deski były mocne, stosunkowo nowe, w przeciwnym razie drobne dziewczę ze Srebrnego Nowiu byłoby poznało wnętrze studni dokładniej, niż sobie życzyła. Niewiele widziała: ciemności, wśród których tu i ówdzie odróżniała kamienie, tworzące ściany. Rozczarowana, podniosła się Emilka z klęczek i szła zpowrotem. Uszedłszy 10 kroków, stanęła jak wryta. Byk pana James’a Lee szedł jej naprzeciw i był już tylko oddalony o 20 kroków, nie więcej.
Parkan znajdował się nieopodal za Emilką. Mogła z łatwością schronić się za tę wysoką, mocną palisadę, gdyby była natychmiast uciekła. Ale ona nie mogła się ruszyć. Jak napisała do ojca następnego wieczora: była „sparaliżowana” ze strachu i tak samo nie mogła postąpić ani kroku, jak w swych snach. I byłoby się niechybnie stało coś strasznego, gdyby nie obecność pewnego chłopca, którego Emilka nie zauważyła, a który siedział na pastwisku przez cały ten czas i obserwował ją, sam niewidziany. Teraz skoczył na równe nogi.
Emilka poczuła jakieś ciężkie ciało, rzucające się na nią. Chłopiec przewrócił ją, poczem schylił się i cisnął bykowi w pysk podjęty z ziemi kamień. Równocześnie zaczął uciekać w kierunku bocznym. Byk, rozjuszony zwrócił, się ku temu intruzowi.
— Uciekaj! — krzyknął chłopiec do Emilki.
Emilka nie ruszyła się. Mimo jej przerażenia, było w niej coś, co nie pozwalało jej się schronić, do-

192