Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie naprawi. A Ilza tak się zmartwi! Trzeba napisać do niej słówko i przebaczyć jej. Czy zdąży? Och, jakie ma już zimne ręce! Może to znaczy, że już umiera? Słyszała, czy też czytała gdzieś, że ręce człowieka lodowacieją przed śmiercią. Ciekawa była, czy jej twarz czernieje. Porwała świecę i wbiegła po schodach do garderoby. Tam wisiało zwierciadło, jedyne w całym domu, które nie było umieszczone za wysoko dla Emilki. Wystarczało unieść pokrowiec, a już mogła się w niem przejrzeć. Każdego innego dnia byłaby Emilka zdrętwiała z przerażenia na samą myśl wejścia wieczorem do garderoby przy migocącem światełku świecy. Ale teraz, ten wielki lęk wyrugował wszelkie pomniejsze obawy. Przyjrzała się swemu odbiciu w zwierciadle: tak, blade bywają tylko twarze zmarłych. Tak, tak, to jest oblicze umierającej, niewątpliwie!
W Emilce coś się zbudziło, jakaś cecha dziedziczna, drzemiąca na dnie jej duszy. Przestała drżeć. Przyjmowała wyrok losu z żalem i goryczą, lecz spokojnie.
— Nie chcę umierać, ale skoro mam umrzeć, to musi to być śmierć godna wnuczki Murrayów — rzekła. Przeczytała kiedyś podobnie brzmiące zdanie, wysoce odpowiednie do obecnych okoliczności. Teraz trzeba się śpieszyć. List do Ilzy jest sprawą najpilniejszą. Emilka poszła do pokoju Elżbiety, ażeby się przekonać, że jej szuflada po prawej stronie biurka jest w porządku. Poczem weszła na strych. Pełno tu było cieni, rzucanych przez świecę na ściany i na podłogę, ale Emilki nie mogły już one przestraszyć.
— I pomyśleć, że tak źle się dziś czułam, bo moja

176