Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

paczy. Skoro przyjdą, zastaną ją sztywną i zimną, zczerniałą.... Wszystko na tym kochanym świecie będzie już dla niej skończone na zawsze, a dlaczego? Dlatego że zjadła jabłko, które w jej mniemaniu pysznie się nadawało do tego celu. Nie, to nie powinno być... ona nie chce umrzeć.
A jednak.... Musi umrzeć. Jedyną jej nadzieją był powrót rodziny, zanim ona zamknie oczy na wieki. To takie straszne umierać tak samotnie w tym wielkim, opustaszałym Srebrnym Nowiu! Nie śmiała udać się dokądkolwiek o pomoc, o ratunek. Może umrzeć po drodze, w ciemnościach, och, toby było okropne! Nie przyszło jej zresztą na myśl, że może być ocalona. Mniemała, że połknięcie trucizny nieodwołalnie powoduje śmierć.
Ręce jej drżały, ale zdołała zapalić świecę. Teraz było mniej strasznie, przynajmniej widać było przedmioty otaczające. Emilka, blada, wylękniona, samotna, postanowiła, że musi mężnie spojrzeć śmierci w oczy. Nie wolno jej shańbić Starrów i Murrayów. Splotła mocno dłonie i usiłowała opanować swe drżenie. Jak długo jeszcze będzie żyć? Wysoki Jan powiedział, że ta trucizna zabiłaby „tuzin tych bestyj”. Zdaje się, że mruczał, że zdechłyby „w mgnieniu oka”? Co to znaczy? Jak to długo trwa „mgnienie oka”? Czy to będzie bolało, ta śmierć? Miała mgliste pojęcie o działaniu trucizny: słyszała kiedyś, że są to dotkliwe cierpienia. Och! A jeszcze przed chwilą taka była szczęśliwa! Sądziła, że będzie żyć lata całe, że napisze wielki poemat i będzie sławna podobnie jak pani Hemans. Posprzeczała się z Ilzą poprzedniego wieczora i jeszcze nie naprawiła tego, nigdy tego już

175