Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzień, w ciągu którego nie schrupała przynajmniej jednego zielonego, słodkiego jabłka Wysokiego Jana.
Na dnie duszy miała Emilka świadomość, że właściwie nie powinna wcale odwiedzać Wysokiego Jana. Zapewne, nigdy jej nie zabroniono tam chodzić, dlatego poprostu, że do głowy nie przyszło ciotkom, iż członek ich rodziny mógłby się tak dalece zapomnieć, tak zaniedbać najświętszy obowiązek solidarności rodowej i rzucić zasłonę na nieporozumienia Murrayów i Sullivanów, nieporozumienia, trwające już od dwóch pokoleń. Było to dziedzictwo, które każdy porządny Murray musiał szanować aż do śmierci. Ale gdy Emilka wybiegała na pola z tą rozwichrzoną Ilzą, tradycje traciły swoją moc, zwłaszcza wobec pokusy zielonych, słodkich jabłek.
W pewien wieczór wrześniowy powędrowała samotnie aż do jego warsztatu. Ściemniało się. Była sama w domu od chwili powrotu ze szkoły. Ciotki i kuzyn Jimmy pojechali do Shrewsbury i przyrzekli, że wrócą o zmierzchu. Ilza również pojechała z ojcem do miasta, ale do Charlottetown, nie do Shrewsbury, gdyż szło o poważny zakup: pod wpływem pani Simms postanowił doktór kupić córce palto zimowe. Emilce z początku było bardzo miło wśród tej ciszy, wobec takiej niezależności. Czuła, że jest ważną osobą, ponieważ jej powierzono doglądanie domu. Zjadła kolację, którą ciotka Laura zostawiła na fajerce, ażeby nie wystygła i poszła do mleczarni, gdzie wypiła sześć kubków mleka. Nie miała na to najmniejszej ochoty, ale zwykle zabraniano jej wypijania mleka, odstawionego na śmietankę, więc należało skorzystać z tak wybornej okazji, która może się już nie powtó-

172