Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdy był u nas na podwieczorku ksiądz pastor Dare, użyłam w toku rozmowy wyrazu: „byk”. Opowiadałam, że Ilza i ja przelękłyśmy się, idąc przez pastwisko, bo spotkałyśmy tam byka. Gdy pastor odszedł, ciotka Elżbieta skrzyczała mnie okropnie i zabroniła mi używać kiedykolwiek wyrazu „byk”. A ona rozmawiała podczas herbaty o tygrysach (w związku z misjonarzami), nie rozumiem, dlaczego rozmowa o bykach jest mniej przyzwoita, niż rozmowa o tygrysach. Oczywiście byki są bardzo drapieżnemi zwierzętami, ale tygrysy również. Ciotka Elżbieta mówi, że ja im zawsze wstyd robię, kiedy mają gości. W zeszłym tygodniu przyjechała tu z wizytą pani Lockwood z Shrewsbury, rozmawiała o pani Foster Beck, która jest młodziutką mężatką; ja się odezwałam, że doktór Burnley uważa ją za djabelnie ładną osobę. Ciotka Elżbieta zawołała: EMILKO! bardzo przykrym głosem. Była blada ze złości. — To doktór Burnley powiedział, zawołałam, płacząc, ja tylko powtarzam jego słowa. Istotnie dr. Burnley powiedział to tegoż dnia w obecności pana Jamesona, który również mieszka w Shrewsbury, podobnie jak pani Lockwood. Widziałam tego samego dnia jeden z ataków wściekłości dra Burnleya. Pani Simms coś spsociła w kuchni. Widok tej złości był przerażający. Jego duże żółte oczy rzucały iskry, kopnął krzesło, porwał słomiankę i cisnął nią w ścianę, wyrzucił za okna wazon i mówił straszne rzeczy. Siedziałam na sofie i patrzyłam na niego, oszołomiona. To było takie zajmujące! Żałowałam, że ochłonął z gniewu tak rychło, on ma usposobienie Ilzy i nigdy nie trwa w uniesieniu. Ale na Ilzę nigdy się nie gniewa. Ilza mówi, że wolałaby

165