Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tak smakuje! Chciałabym mieszkać na księżycu. To takie ładne, srebrzyste miejsce zamieszkania!
Ilza mówi, że Tadzio powinien ją lubić więcej, niż mnie, bo ona jest zabawniejsza, ale to nieprawda. Ja jestem równie zabawną, o ile mnie nie dręczy sumienie. Przypuszczam, że Ilza chciałaby, żeby Tadzio ją wolał, ale ona nie jest zazdrosną dziewczynką.
Cieszę się, że ciotka Elżbieta i ciotka Laura pochwalają, obie, moją przyjaźń z Ilzą. To się rzadko zdarza, żeby obie pochwalały to samo. Przyzwyczajam się coraz bardziej do utarczek i kłótni z Ilzą i już się tak bardzo nie przejmuję. Przytem umiem się coraz lepiej kłócić, gdy się we mnie krew burzy. Kłócimy się raz na tydzień mniej więcej, ale godzimy się rychło, a Ilza mówi, że byłoby nudno, gdyby się czasami nie posprzeczać. Ona nigdy nie gniewa się dwa razy o to samo. Wczoraj nazwała mnie lizusem, jaszczurką i bezzębną żmiją. Ale nie przejęłam się tem, bo wiem, że nie jestem ani lizusem, ani jaszczurką; ani bezzębna nie jestem, i ona też o tem wie. Ja nie wymyślam żadnych przezwisk, ponieważ to jest nieprzyzwoicie, panienki tak nie postępują; uśmiecham się tylko, a to irytuje Ilzę bardziej, niż gdybym wrzeszczała i tupała nogami tak, jak ona. Dlatego też to robię. Ciotka Laura mówi, że nie powinnam sobie notować skrzętnie wyrazów, używanych przez Ilzę, że powinnam raczej dawać jej dobry przykład, bo ona jest biednem dzieckiem, nikt jej nie pilnuje i nie wychowuje. Chciałabym, żeby mi było wolno używać niektórych jej wyrazów, bo są one takie pełne zacięcia! Ona je słyszy z ust swego ojca. Moje ciotki są trochę dziwaczne, zdaje mi się. Razu pewnego,

164