Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie.
— Czy umiesz szydełkować?
— Nie.
— No, to cóż ty umiesz? — spytała piegowata wzgardliwym tonem.
— Umiem pisać poezje — rzekła Emilka, chociaż wcale nie miała zamiaru tego powiedzieć. Ale w tejże chwili wiedziała, że umie istotnie pisać poezje. A wraz z tem dziwnem, nieumotywowanem przeświadczeniem zjawił się... Promyk! Właśnie tu, wśród niechęci i podejrzliwości ludzkiej, wśród walki o utrzymanie swego stanowiska, bez pomocy, bez jakiejkolwiek przewagi własnej, nadeszła ta cudowna chwila, kiedy dusza wyrywa się z ciała, wylatuje ponad poziomy, ku gwiazdom. Zachwyt i rozkosz na twarzy Emilki zaskoczyły i podrażniły jej nieprzyjaciółki. Poczytywały to za objaw dumy Murrayowskiej, objaw niewczesny i wysoce niestosowny.
— Kłamiesz — rzekła brutalnie Czarnooka.
— Córka Starra nie kłamie — odparła Emilka. Promyk odszedł, ale pozostał odblask, wzniesienie ducha ku wyżynom. Popatrzyła na nie chłodno i obojętnie i to je ostudziło narazie.
— Dlaczego mnie nie lubicie? — spytała bez ogródek.
Nie było odpowiedzi. Emilka powtórzyła pytanie, patrząc wprost na dziewczynkę o orzechowych lokach. Ta uważała, że wypada przecież odpowiedzieć.
— Bo jesteś całkiem inna, niż my — wyjąkała.
— Nie chciałabym być do was podobna — odrzekła Emilka wzgardliwie.

106