Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ły punkt. Zachwycona swym celnym ciosem, przypuszczała bujnowłosa dalszy szturm.
— Czy to jest kapelusz twojej babki?
Chór śmiechu.
— Ona nosi kapelusz od słońca, aby pielęgnować swoją cerę — rzekła jedna ze starszych dziewczynek. — To jest przecież Murrayówna. Murrayowie są chorzy na pychę i dumę, jak mówi moja matka.
— Jesteś okropnie brzydka — rzekła tęga, przysadzista dziewczynka, prawie tak szeroka, jak długa. — Masz uszy takie, jak uszy kota.
— Nie masz czego być taka dumna — rzekła czarnooka. — Twój kuzyn Jimmy jest idjotą.
— Nieprawda! — krzyknęła Emilka. — On ma więcej rozumu, niż wy wszystkie razem. Możecie mówić o mnie, co się wam podoba, ale nie będziecie znieważać mojej rodziny. Jeżeli powiecie jeszcze jedno słowo przeciwko nim, spojrzę na was złem okiem.
Nikt nie zrozumiał, co oznacza ta pogróżka, ale tem skuteczniej podziałała. Nastąpiło krótkie milczenie.
— Czy umiesz śpiewać? — spytała po chwili chuda, piegowata dziewczynka, która wyobrażała sobie, że jest bardzo ładna, mimo swą chudość i piegi.
— Nie — rzekła Emilka.
— Czy umiesz tańczyć?
— Nie.
— Czy umiesz szyć?
— Nie.
— Czy umiesz gotować?
— Nie.
— Czy umiesz robić koronki?

105