Strona:Emilka dojrzewa.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stosunku do mnie łaskawy ton! Widocznie myślał, że jestem zwyczajną dziewczyną wiejską, której imponuje jego towarzystwo.

I to było do pewnego stopnia prawdą! To mnie najwięcej boli. Pomyśleć, że byłam takim głuptaskiem!

On jest afektowany i nudzi mnie. O niczem nie umie mówić rozsądnie. A może nie zadawał sobie trudu dla mnie. Byłam srodze rozsierdzona, gdyśmy już dochodzili do Srebrnego Nowiu. Wynudziłam się za wszystkie czasy!

Ciotka Elżbieta zaś dowiedziała się, że Jerzy odprowadził mnie do domu i oświadczyła, że już nigdy nie pójdę sama do kościoła na wieczorne rekolekcje.

· · · · · · · · · · ·
25 maja 19...

Siedzę w moim pokoju o zmierzchu. Okno jest otwarte, a żaby rechocą, opowiadając widocznie jakąś baśń z dawnych czasów. Deszcz już nie pada, ale cały dzień był dżdżysty. Lubię wszelką pogodę, to też i słotę lubię, taką lekką słotę, podczas której Królowa Wichrów porusza delikatnie wierzchołkami drzew. I lubię też dnie gwałtownej burzy, lubię ulewę letnią i błyskawice i grzmoty. Lubię słuchać, jak deszcz pluszcze o dach i o szyby i wlewa się w rynnę, a Królowa Wichrów wyje, jak stara czarownica w lesie i w ogrodzie.

Tylko gdy deszcz pada wtedy, kiedy ja mam wyjść z domu, wówczas narzekam tak samo, jak wszyscy.

49