Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łam przed wielkiem niebezpieczeństwem, że wydostałam się z krainy pogan i satyrów. Nie sądzę, aby lasy były całkiem chrześcijańskie o zmroku. Zawsze w nich coś żyje, co nie śmie się pokazywać słońcu, co knuje spiski z czarną nocą.

— Nie powinnaś wychodzić, skoro tak kaszlesz — rzekła ciotka Ruth.

Ale mnie nie skrzywdził chłód, ani wilgoć. A skrzywdzona, zbolała, byłam istotnie. Przyczyną był ten niesłyszalny poszept jakiejś złej mocy. Bałam się tego, a zarazem kochałam ten zew tajemniczy. Piękno, które mi się objawiło na szczycie wzgórza, stało się nagle całkiem znikome, zbladło wobec tego odczuwania. Usiadłam w moim pokoju i napisałam drugi utwór poetycki. Gdy był gotów, wiedziałam, że odczarowałam coś w sobie i Emilka - w - Zwierciadle przestała mi być obcą.

· · · · · · · · · · · ·

Ciotka Ruth przyniosła mi przed chwilą szklankę gorącego mleka z pieprzem, jako środek leczniczy na kaszel. Muszę wypić mleko z pieprzem. Raj i piekło wydają mi się oba w tym momencie głupiem urojeniem!

25 maja 19...

Dean wrócił z New-Yorku w zeszły piątek. Dzisiaj wieczorem przechadzaliśmy się w Srebrnym Nowiu, rozmawiając. Miałam na sobie jasną suknię. Dean rzekł:

— Kiedy zobaczyłem cię zdaleka, schodząc ze wzgórza, myślałem odrazu, że jest to drzewko, jak to