oto — tu wskazał na krzak białego kwiecia, rosnący w gaiku Wysokiego Jana.
Było to takie cudne być porównaną do prześlicznego drzewka! Ucieszyłam się i zaczęłam się podobać samej sobie. Wieczór był ciepły, miły, tak było dobrze mieć kochanego Deana znów przy sobie.
— W twojem towarzystwie jest coś — mówił Dean — co sprawia, że gwiazdy wydają się bardziej gwiaździste, a piwonje czerwieńsze.
Czy to nie jest ładnie powiedziane? Jak się to dzieje, że on ma o mnie takie pojęcie, a ciotka Ruth takie odmienne?
Niósł coś pod pachą, jakiś niewielki kwadrat. Wręczył mi go na pożegnanie.
— Przyniosłem ci to, żeby zrównoważyć umierającego lorda Byrona.
Była to reprodukcja „Portretu Giovanny Degli Albizzi, żony Wawrzyńca Tornabuoni Ghirlanjo”, damy z czternastego wieku. Zawiozłam ten obrazek do Shrewsbury i zawiesiłam w moim pokoju. Jest to piękna postać młodej, smukłej kobiety o złotych lokach i ślicznym, subtelnym profilu, o śnieżnej szyi, o wyrazie nieuchwytnej żałości w oczach... Giovanna umarła młodo.
Suknia jej, rękawy, aksamit, wszystko to jest wykonane znakomicie. Giovanna miała widocznie pierwszorzędną krawcową, a chociaż wygląda jak święta, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że zdawała sobie z tego sprawę z niejakiem zadowoleniem. Ciągle pragnę, żeby zechciała zwrócić się do mnie twarzą i pokazać mi całe swe oblicze.
Ciotka Ruth uważa, że ona wygląda dziwnie;