Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wtem spoczęły na mnie oczy pani Hardy. Przypomniałem sobie, że nie należy brać tyle naraz do ust i drgnąłem pod jej spojrzeniem, a zawartość widelca spadła mi na kolana, na serwetkę. Nie wiedziałem, czy etykieta każę mi to zebrać z kolan i położyć na talerzu, więc zostawiłem wszystko na serwetce. Pudding był dobry, ale jadłem go łyżką. Łyżką od zupy, a wszyscy dokoła jedli widelcem. Smakowało mi również dobrze, chociaż nie jadłem poprawnie według przepisów wielkoświatowych. W Srebrnym Nowiu zawsze jecie pudding widelcem!

— Dlaczego nie uważałeś, co robią inni i nie naśladowałeś ich?

— Zbyt byłem oszołomiony. Ale muszę ci powiedzieć, że kuchnia nie jest tam ani trochę lepsza, niż w Srebrnym Nowiu, a może nawet jest mniej dobra. Kuchnia twojej ciotki Elżbiety zaimponowałaby państwu Hardy, a przytem dają oni tak mało z każdej potrawy! Po obiedzie przeszliśmy do salonu i już było lepiej: zbiłem tylko jedną szybę w bibljotece, poza tem nic złego nie zrobiłem.

— Perry!

— Cóż! To było nieuniknione. Oparłem się o bibljotekę, rozmawiając z panem Hardy i widocznie za mocno się oparłem, bo wypchnąłem szybę. Zapomniałem języka w buzi po tem zdarzeniu. Ale gdy odzyskałem przytomność, mówiłem całkiem poprawnie i pamiętałem o twoich przestrogach, aby nie używać gwary ludowej. Parę razy tylko użyłem jej, zanim zdążyłem cofnąć się i powiedzieć wyraz właściwy. Zdaje mi się też, że zanadto się przechwalałem. Czy ja się bardzo chwalę, Emilko?