Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ciotka Ruth wyszła z pokoju, nie chciała słyszeć nic więcej.

Może nawet lubiłabym tego biednego Andrzeja, gdyby cała rodzina Murrayów nie narzucała mi go wszelkiemi siłami. Oni chcą, żebym się zaręczyła, zanim dojdę do wieku, w którym panna może uciec z młodym człowiekiem ze szkoły, czy z domu i widzą moje ocalenie w Andrzeju Murrayu.

Jak słusznie mówi Dean, nikt nie jest wolny, albo przynajmniej nieczęsto, przez jeden moment w życiu. Te chwile wolności są to u mnie błyski „promyka”, albo kontakt z wiecznością podczas nocy, spędzanej na stogu siana, pod gołem niebem. Poza tem jesteśmy wszyscy niewolnikami czegoś, tradycji, konwenansów, ambicji, stosunków, krewnych. Zdaje mi się dzisiaj, że najcięższą niewolą jest zależność od własnej rodziny.

Srebrny Nów, 3 grudnia 19...

Siedzę tu, w moim własnym pokoiku, przy kominku, na którym płonie wesoło ogień z łaski ciotki Elżbiety. Taki ogień zawsze jest cudny, ale jest stokroć razy cudniejszy podczas zawieruchy zimowej za oknami. Opisałam taką noc w mojej księdze od Jimmy’ego. Tak się cieszę, że tu, w tym zacisznym pokoju, wszystko należy do mnie. Ani przez chwilę nie czuje się u siebie w pokoju w Shrewsbury, a skoro tylko tu przyjadę, wchodzę do tego pokoiku, jako do mojego królestwa. Tak lubię czytać tutaj, marzyć... siedzieć przy oknie i oddychać świeżem, orzeźwiającem powietrzem.

Czytałam dzisiaj jedną z książek ojca. Tak mi się zawsze wydaje, że jest on blisko mnie, mój drogi oj-

253