Strona:Emilka dojrzewa.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w tym dzienniku jest to jedna z wad mego stylu, według pana Carpentera.

— Trwonisz słowa, dziecko, szafujesz niemi zbyt szczodrze. Musisz się nauczyć oszczędności i zwięzłości, koniecznie!

On ma słuszność, naturalnie, to też staram się stosować jego nauki w moich rozprawach i powiastkach. Ale w moim dzienniku, którego nikt nie czyta prócz mnie, którego nikt nie ujrzy, dopóki nie umrę, chcę być sobą i pozwalam sobie na to.”

· · · · · · · · · · · · · ·

Emilka spojrzała na świecę: dogasała. Wiedziała, że drugiej nie dostanie na dzisiejszy wieczór. Ciotka Elżbieta miała zasady Medów i Persów. Emilka odłożyła dziennik, nakryła wygasający ogień w kominku, rozebrała się i położyła do łóżka. Zgasiła świecę. Pokój napełniał się stopniowo upiornym, białym odblaskiem śniegu, właściwym nocom, w ciągu których księżyc ukryty jest za chmurami. W chwili, kiedy Emilka już, już, miała usnąć, przyszła jej cudowna myśl do głowy: pomysł bajecznej noweli. Wysunęła się z pod kołdry. Zadrżała: w pokoju było bardzo zimno. Ale nie można się wyrzec takiego pomysłu. Emilka wsunęła rękę między puchowy piernat a materac i wydobyła stamtąd na pół spaloną świeczkę, ukrytą tam na taką ewentualność właśnie.

Rzecz jasna, że nie było to uczciwe. Tak nie postępują grzeczne dzieci. Ale nigdy nie twierdziłam, że Emilka jest grzecznem dzieckiem. Nie pisze się książek o grzecznych dzieciach. Byłyby one tak nudne, że niktby ich nie czytał.

Zapaliła świecę, włożyła pończochy i ciężkie

21