Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niosłaby skutku, gdyż zdołałaby co najwyżej przebić słup wody.
— Ale to niebezpieczne dla okrętu, który znajduje się wpobliżu!
— Tak, to prawda… bo masa wody, opadając w morze, powoduje wielkie falowanie… Jednakże wszystkiego raczej należy wypróbować, niż dać się otoczyć przez rozszalałe ściany wodne, które są obdarzone taką siłą obrotu, że potrafią zagarnąć lub wzbić wgórę nawet największe okręty.
Rozmowę przerwała potężna błyskawica, która niby szabla olbrzymia rozcięła zwały chmur; w chwilę później ozwał się głuchy grzmot, gubiący się w oddalach widnokręgu.
Kapitan Hill zeszedł ze swego posterunku i, trzymając w ręku tubę, wstąpił na mostek kapitański, by komenderować każdym manewrem. Porucznik Collin podążył na przód okrętu, gdzie okrętnicy ustawiali się do zwijania żagli.
Huragan zbliżał się z nadzwyczajną szybkością, zakłócając morze i niebo. Natarczywe podmuchy wiatru, schłostawszy i rozkołysawszy fale, piętrzące się ustawicznie z hukiem przeraźliwym, wspinały się jedna za drugą na pokład „Nowej Georgji“, która z chyżością ptaka mknęła ku południo-zachodowi.
Słońce od kilku godzin znikło, i na oceanie zaciężyła ciemność głęboka. Przy świetle jednak błyskawic widać było porwane cyklonem i trzepocące się w powietrzu wielkie albatrosy o białem i czarnem upierzeniu, tęgich dziobach zdolnych przebić