Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w każdej chwili mógł ulec rozbiciu, pobiegł na sztabę. Wślad za nim podążyła Anna.
— Czy rozbiliśmy się? — spytał kapitan.
— Tego się właśnie boję, panie kapitanie — odpowiedział Asthor.
— Jaka jest głębokość wody?
Siedm stóp! — odpowiedział jeden z marynarzy, wyciągając z wody ołowiankę.
— Wielki Boże! — krzyknął kapitan. — Gdzie jest rozbitek?
— Jestem tu, panie kapitanie! — odpowiedział Bill, występując naprzód.
— Mówiłeś mi, że znasz te okolice?…
— Tak jest, panie kapitanie.
— Jednakże rozbiliśmy się.
— Wcale tego nie zauważyłem.
— Czy pod sobą mamy rewę, czy też piaski przybrzeżne?
— Zdaje mi się, że to rewa.
— Ty jednakże wpierw o tem nie wiedziałeś?
— Pan wie, że polipy często doszczętnie przeinaczają dno koło wysp Wielkiego oceanu. Miesiąc temu nie było w tem miejscu widać dna: bezwątpienia zostało podwyższone przez tych mikroskopijnych budowniczych raf i skalenic.
— Czy po drugiej stronie rewy może być depka?
— Tak przypuszczam.
— Czy potrafimy na nią się przedostać?
Rozbitek potrząsnął kilkakrotnie głową, poczem ozwał się głosem powolnym i spokojnym: