Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Com mówiła, tom mówiła... dajcie mi spokój!.. wy! Co cię obchodzą moje sprawy, bando zadroszcząca! Kłuje was w oczy, że składam pieniądze? Wynoście się! Możecie pleść do jutra, a mąż mój wie, poco pan Dansaert był u nas dzisiaj.
Pierron rozłościł się także i począł bronić żony. Napastnicy zwrócili się teraz przeciw niemu, zowiąc go zaprzedańcem, szpiegiem, psem gończym Kompanii tuczącym się tłustymi kęsami, któremi opłaca dyrekcya jego łajdactwa. Bronił się. Twierdził, że Maheu wsunął mu w szparę drzwi papier, na którym była wyrysowana trupia główka, dwa piszczele i sztylet i spór zakończył się bójką mężczyzn jak zresztą kończyły się zawsze utarczki słowne kobiet, od kiedy głód wprawił wszystkich w nerwowe podniecenie. Maheua i Levaqua odrywać musiano od Pierrona. Gdy nadeszła Brulé wracająca z pralni, z nosa jej zięcia płynęła krew. Dowiedziawszy się o co idzie rzekła jeno:
— Ten wieprz sprośny ciągle robi mi wstyd!
Opustoszała znów ulica, a kolonia zapadła w ciszę śmiertelną, kurcząc się od głodu i zimna.
— Nie było doktora? — spytał Maheu powróciwszy.
— Nie — odparła stojąca u okna Maheude.
— A dzieci wróciły?
— Nie.
Maheu począł znowu chodzić po izbie krokiem zwierzęcia oszołomionego uderzeniem w czaszkę, dziadek Bonnemort nawet nie podniósł przez cały czas głowy, a chora Alzira usiłowała nie drżeć, by matce nie robić przykrości. Mimo tych usiłowań jednakże szczękały jej głośno zęby i drżała kołdra od nerwowych ruchów drobnego ciałka. Oczy utkwiła w powale, od której odbity poblask śniegu padał na izbę rozświecając ją niby bladem, księżycowem światłem.
Toczono ostateczny bój z głodem, a ogołocony ze wszystkiego dom poddać się musiał. Po kołdrach, poszły do handlarza starzyzną pokrowce z materaców, potem znikły prześcieradła i wogóle wszystko, co mogło być sprze-