Strona:Emil Pouvillon - Jep Bernadach.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Te słowa zdecydowały Jepa. Bepa nie była mu obojętną. Byli bliskimi sąsiadami i rówieśnikami prawie. Tylko w czternastym roku życia Bepa była prawie dorosłą dziewczyną, podczas gdy on był podrostkiem, na którego nie zwracano uwagi. W niedzielę nie śmiał brać udziału w zabawie, i próbował na dworze tańczyć z towarzyszami, podczas gdy Bepa, już wprowadzona w świat, wirowała w objęciach zalotników. Miała dwu, czy trzech na zmianę, a do nich należał też Galderyk, starszy brat Jepa. Jep, nie mogąc jeszcze otwarcie gniewać się, czuł za to głęboką urazę do brata i może właśnie ta tajona zawiść była osią ich sprzeczki i zerwania ostatecznego, skutkiem czego Jep wybrał się w podróż.
Myślał często o Bepie od chwili odejścia, niepokoił się pytaniem, co mogło zajść pomiędzy Galderykiem a jego ukochaną, a że nie donosił mu nikt o nich obojgu, począł się zwolna oswajać z myślą, że za powrotem do Katlaru zastanie towarzyszkę lat dziecinnych zaręczoną ze starszym bratem. Ale z listu dragona nie widać było nic takiego. Bepa była dotąd wolną i zachowała dlań w sercu przyjaźń, skoro cieszyła się na jego powrót i życzyła go sobie. Przyjaźń to już jest zawsze coś; reszta przyjdzie potem.
Jep złożył list, poprawił węzełek przymocowany do końca kija i począł iść dalej. Niedługo, po przekroczeniu grzebienia góry, ujrzał jak droga pod jego