Strona:Emil Pouvillon - Jep Bernadach.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siałem tedy zabrać się sam do roboty. Ale choć robię co mogę, w mych latach, z nadwyrężoną nogą, nie umiem sobie poradzić. Od sześciu miesięcy dwa razy już zmieniłem czeladnika, co nie przyczynia się wcale do uregulowania interesów. Zresztą pojmujesz, że ze względu na wnuczkę moją Bepę, która zajmuje się gospodarstwem, nie mogę trzymać pierwszego lepszego. Antek z Colomines, któregoś widział na jarmarku w Saint-Paul, gdzie poszedł sprzedać muła, ale go nie sprzedał, mówił mi, żeś wyszedł na dobrego robotnika, znającego swój fach. Przyszło mi więc na myśl spytać się ciebie, czybyś nie mógł mi pomagać w kuźni. Mam zamiar dać ci dwa franki dziennie, mieszkanie i jedzenie. Jeśli ci to odpowiada, bądź tak dobry i rychło odpisz parę słów; jeśli nie zechcesz, rozpocznę poszukiwania za innym, ale wolałbym ciebie. Nie mam ci nic nowego do napisania, tylko chyba tyle, że rzeczka Castellane wylała po wielkiej burzy, jak a szalała w wigilię św. Galderyka i woda zabrała wam cztery sieci, ale pewnie wiesz już o tem. Wszyscy u ciebie w domu są zdrowi, a myślę, że i ciebie ten mój list również zdrowym zastanie....«.
Malhibern, którego nazywano także »dragonem«, gdyż służył czasu wojen Republiki, w tej broni, nie umiał pisać. List pisała Bepa, dopisała też od siebie parę słów u spodu kartki: »Jeśli zgodzisz się przybyć, oddasz nam wielką przysługę, a mnie sprawisz radość«.