Przepowiednie pasterza Cabirana spełniły się co do joty. Galderyk odniósł walne nad wrogami zwycięstwo i ozdrowiał ze swej miłości do Bepy, Jep był w więzieniu, kochanka jego stoczyła się w objęcia nędzy, nie pozostawało mu teraz już nic, jak tylko używać życia i rozkoszować się owocami zemsty nasyconej. I tak też było przez kilka pierwszych dni. Ilekroć przechodził obok zamkniętej kuźni duma wzbierała mu w piersiach, na myśl o tem jak dokuczył wnuczce kowala, na jakie upokorzenie, na jakie ją skazał cierpienia.
Pożądał jej jeszcze, wyobrażał ją sobie jeszcze ponętniejszą w niedalekiej przyszłości, gdy niemając tam, w Thuès co jeść, zmuszoną będzie powrócić do Katlaru i żebrać, chodząc od proga do proga. Wtedy... nie wtedy sobie użyje, ale w ten sposób, że ją wypędzi na ulicę i uderzeniem pięści zwali w pył.
Śmierć Aulari i jej przekleństwo nie obchodziło go wcale na razie. Usiłował tylko nie myśleć o zmarłej, a że nikt mu o niej nie przypominał miał wszelkie dane, by rychło o niej zapomnieć. Tylko te sny! Śnił o niej co noc i sny te zawsze stawały się zmorami. Widział ją taką jak leżała na śmiertelnej pościeli, z oczyma wbitemi
Strona:Emil Pouvillon - Jep Bernadach.djvu/228
Wygląd
Ta strona została przepisana.
XIX.
Zmarła mści się.