Strona:Emil Pouvillon - Jep Bernadach.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeśli przyjdzie do starcia, to nie dam sobie rady. Nigdym się nie uczył władać bronią!
— Dragon pana nauczy — odrzekł Ramon. — A zresztą to nie sztuka: pchnąć bagnetem, rozerwać papier naboju i wsypać go do lufy, każdy się tego nauczy łatwo.
— A ile wynosi wkładka? — informował się dalej nauczyciel.
— Trzy sous tygodniowo, przecież to nie może nikogo zrujnować!
— Wiem ja doskonale co pana wstrzymuje, — dorzucił Jojotte. — Przyznaj pan, że boisz się żony.
— Nauczyciel nie przyznał się, ale Jojotte trafił w punkt drażliwy. Sabardeilh bał się żandarmów, ale stokroć bardziej jeszcze bał się żony. Tylko nie lubił, by o tem mówiono. Insynuacye zakrystyana zdecydowały go, przystąpił.
Pozostawało już tylko oznaczyć dzień, a raczej noc na uroczystość. Nie było to rzeczą łatwą. Raz naczelnik legionu pojechał na targ do Perpignan sprzedawać wieprze, drugi znowu raz, księżyc świecił zbyt jasno i sekret mógł ktoś podpatrzyć. Spiskowcy czekali tedy, Jojotte jak zwykle dobroduszny, Sabardeilh poważny i skupiony, a Jep niecierpliwy i rozentuzyazmowany, jak katechumen w przeddzień chrztu. Bepa ze swej strony żaliła się, że ją zaniedbują, na korzyść »Maryanny«. Chciała, by ją przyjęto także. Czemuż nie?