Strona:Elwira Korotyńska - Pierwsza nagroda Naci.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zastępował dozorcę domu, że jest mechanikiem i tak dalej...
Niema żadnej rady! (zamyśla się) Ach! znalazłam sposób dokuczenia jej! Poczekaj Feluniu, dam ja sobie radę!... Bo i pomyśleć tylko: ja, dyrektorówna, córka sławnego człowieka, bo trzeba wiedzieć, że tatuś mój jest wielkim wynalazcą — ja, panienka z wyższej sfery, jak mówi moja korepetytorka — ja mam koleżankę — stróżównę!
Ach! ach! To okropne! (siada i wzdycha).

(Wbiega Ziutka)


Ziutka: O czem tak rozmyślasz? Czy o jakiej nowej zabawie, czy też o jakim figlu?
Nacia: Jestem zmartwiona!
Ziutka: Co się stało? Czy kto zachorował?
Nacia: O, nie...
Ziutka: Więc czegóż się martwisz?
Nacia: (pokazując kajet): Patrz!
Ziutka: Ach! jaka straszna plama!
Nacia: Dostanę zły stopień z porządku...
Ziutka: Z pewnością!
Nacia: Wydrzeć karty nie mogę, bo wypadnie zapisana...
Ziutka: Naturalnie...
Nacia: Trę gumą, od kwadransa i całkiem wytrzeć się nie chce.
Ziutka: Wytrzećby się dało, ale zrobiłaby się dziura.
Nacia: A wiesz kto to zrobił?
Ziutka: Ach! to nie ty sama?
Nacia: Jak możesz tak myśleć