Strona:Elwira Korotyńska - Jasełka.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Scena 2
Pastwisko w lesie. Pastuszkowie w śnie pogrążeni. Zdala widać ich trzody (sztuczne). Cicha noc, jedna tylko gwiazda płonie blado, raptem rozświetla się, rzucając promienie czerwone na postwisku.
Na pastwisku jest ośmiu, a może być mniej lub więcej pastuszków.
Na jarząco błyszczące promienie, wskazuje jeden z pastuszków.

Kuba (zakrywając jedną ręką oczy):

Gwałtu! Niebo gore, ziemia się zapala,
Już ci na cały świat nieszczęście się zwala,
Uciekajwa rychło! niema tu co czekać,
Dyć lepiej zawczasu, jak późno uciekać.

Wojtek (senny):

Co ci się przyśniwa, mój Kuba kochany,
Nie budźże nas przecie, taken niewyspany.

Kuba (krzyczy z całych sił, trzęsąc za ramię każdego ze śpiących):

Hej Maćku, Jędrzeju, Wojtku i Filipie,
Dyć serce ze strachu ledwie we mnie zipie,
Szymku, Mateuszu i stary Grzegorzu,
Wstawajcie, obaczcie, jakie dziwne zorze.
(Wszyscy wskazują i zobaczywszy płonące niebo zabierają się w panicznym strachu do ucieczki. Wtem zjawia się Anioł).

Anioł (stojąc przed nimi):

Nie bójcie się mili,
Oto w tejże chwili,
— 6 —