Strona:Elwira Korotyńska - Jasełka.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Herod (z powagą):

Głupia niewiasto, nie rozumiesz zgoła,
Że idzie tutaj nie o dziecko twoje,
Lecz o Królestwo, które kiedyś zdoła
Być może wydrzeć przez, z ojcem swym boje.
W księdze proroków jest już wypisane,
Że w tym to roku, w tym dniu i miesiącu,
Zrodzi się dziecię, któremu oddane
Będzie Królestwo, a zabrane słońcu.
(Królowa rzuca się do nóg)

Królowa:

Pójdę z nim razem gdzieś w dalekie strony,
I ślad już po nas będzie zagubiony...
Dopiero kiedyś obejmie twe trony
Mój ulubiony...

Herod (w złości wskakuje i stuka berłem):

Precz stąd niewiasto! bo na wszystkie bogi,
Nie ujrzą ciebie te królewskie progi,
W ciemnię bezdenną i wieczystą głuszę
Wysłać cię muszę!...
(Żołnierze niosą małego syna Heroda — królowa rzuca się ku nim).

Herod:

Szybko żołdaku! Gdzież męstwo jest twoje?
Trwożnym tak jesteś, jak słaba niewiasta,
Zabijaj szybko, bacz na słowo moje,
Bo tchórzów ścinać ja każę i basta!
(Żołnierz przebija mieczem dziecko, Królowa mdleje, służebne i paź wynoszą ją z sali).
— 17 —