Strona:Elwira Korotyńska - Dziecięce lata Kościuszki i Poniatowskiego.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —

Od pałaców do chat kwieci
Jako jednej matki dzieci.
Kochajmy się bracia wzajem
A świat dla nas będzie rajem,
Bo gdzie mieszka miłość, zgoda,
Tam jest szczęście, tam uroda.

(Michałek wychodzi)
KILIŃSKI (wchodzi). Książe, przebacz!
JÓZEF (podaje mu rękę). Cóż ci mam przebaczać? I dlaczego zwiesz mię księciem? Co się stało? czyżem nie ten sam?
KILIŃSKI. Posądziłem cię, że może nie przyjmiesz mnie odrazu, dlatego żem mieszczanin...
JÓZEF (uściska go): Bracie!...
KILIŃSKI. Czy się nie gniewasz?
JÓZEF, Ależ nie, nie gniewam się, tylko już nie myśl tak nigdy. Równym mi jesteś miłością ojczyzny, i troską o jej dobro — a tytuły, bogactwo, czemże są wobec skarbów serca?
KILIŃSKI. Dzięki ci, żeś mi przebaczył. A czyś słyszał, że dzisiaj w nocy były rewizje?
JÓZEF. U kogo?
KILIŃSKI. U Mochnackich i u Zaleskich
JÓZEF. U ojca naszego Cesia?
KILIŃSKI. Tak, Do tej pory jeszcze trwa poszukiwanie...