Strona:Elizabeth Barrett Browning - Sonety.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XI

Jeżeliby zasługi miłość zapewniały,
Nie jestem już niegodna całkiem. — Smętna, dzika
Lic bladość, kolan drżenie, kiedy się umyka
Ziemia, iż ciężar dźwigam serca czas niemały

Dola pieśniarska, niegdyś nad Aornu skały
Porwać mająca, gdy dziś... ta moja muzyka
Melancholji zaledwie zda się na słowika
Dolin... Przecz-że me usta gorycz pićby miały

Wspomnień? O, mój Najdroższy, toż prawdą jest pono,
Iżem ciebie nie warta, czcigodnej twej doli!
Lecz, przeto, że cię kocham, łaska mi obroną,

Miłości samej darem; tedy w wieczną kolej
Z miłości życie czerpię, z życia Miłość płoną:
Błogosławiąca, zrzekam się ciebie — Jej k’woli.