Strona:Elizabeth Barrett Browning - Sonety.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
X

Lecz MIŁOŚĆ, sama miłość, pięknem spromienioną
I godną jest przyjęcia. Ogień żarem pała,
Czyli świątynia gore, czy len; światłość biała
Jednako, czy chwast płonie, czy cedru bierwiono.

A miłość ogniem żywym. Jeśli prawdę oną
Ja kocham ciebie, mówię... patrz!... tobiem się stała
Przeobrażona w oczach, niemylna mię chwała
Stroi, świadomą blasku nowych zórz, co płoną

Z lic mych ku twoim. Choćby najlichsze stworzenie
Kochało, nic w miłości lichego: w tej porze
Ci, co Boga miłują, u Boga są w cenie.

I to, co czuję, błyskiem larwę kształtu zmoże —
Tego, czem jestem: jasne okazuje lśnienie,
Jako Miłość uzacnia wielkie dzieło Boże.