Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego prząść przestała i w zalęknieniu czy zawstydzeniu ręce na kolana opuściła. Ze spuszczonym ku niej wzrokiem przemówił:
— A ty córka gospodarza?
Odwracając od niego twarz zarumienioną, szepnęła:
— Ale! córka.
Musi najmłodsza? Musi tobie dwudziestu lat niema...
— A niema...
— A starsza siostra, Maryśka, żyje czy umarła?
— Żyje...
— Za mąż poszła?
— Poszła...
— Gdzież ona? w tutejszej wiosce?
— W Dubrowlanach... w mężowskiej chacie siedzi...
— Aha! w mężowskiej chacie... we własnej chacie... to dobrze... Ach, ach, ach...
Jak powiew wiatru, westchnienie gwałtowne i krótkie pierś mu podniosło. Zamilkł.
Przy długim stole rozmawiano. Piętnastoletni Jasiek swawolnie przekomarzał się z babą, że potajemnie drugi kieliszek wódki wypiła, ona uderzając się pięścią w pierś krzyczała.