Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
46
ELIZA ORZESZKOWA

— Owszem, z przyjemnością, — uprzejmie odpowiedziała.
— Oddam ją pani jutro... gdy pani znowu o tej porze przyjdzie do tej altanki. Dobrze?
— Dobrze — bez wahania odpowiedziała, — ja tu codzień przychodzę, kiedy tylko pogoda piękna...
— Oby jutro była piękną!...
Od strony domu głos dziecinny zawołał:
— Klarciu! Klarciu!
Na ganeczku z dwoma słupkami stał malec w mundurku gimnazyalnym, trochę więcej niż dziesięcioletni, i obu ramionami machając ku altance, na cały ogród wołał:
— Klarciu! Klarciu! Już przyszedłem! Ojciec też idzie, i Fra-