Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
147
PIEŚŃ PRZERWANA

szafirowych źrenic jego strzeliła błyskawica gniewu. Więcej niż kiedy w sposób powolny i rozdzielający sylaby wyrazów, mówić zaczął:
— Widzi pan... a widzi pan... Czyni pan księciu zarzut z tego, że jest niepożytecznym dla ludzi, a kiedy nastręcza się sposobność, że użytecznym być może, okazuje się, że nie przyjętoby jego przysług...
— A tak, panie dobrodzieju, a tak — odrzucił Wygrycz z błyszczącemi także oczyma — bo gdybym wiedział, że książe odda mi przysługę jak brat bratu, jak człowiek więcej obdarzony przez Boga mniej obdarzonemu, ale równemu, tobym ją przyjął, owszem, przyjąłbym i byłbym wdzięczny...