Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 162 —

i posągowych magnolij, bielsze nad marmur ramiona ukazując i dumniejszą nad magnolję głowę wznosząc, a spojrzeniem dumnych, królewskich, rozkazujących oczu, puszczając po przestworzu, napełnionem żarem południowego nieba, i po lazurowych falach morza, na których, jak białe motyle, mknęły i jak niedoścignione marzenia niknęły, żagle rybackich łodzi. Gdy tak dumna księżniczka na balkonie stała i na przestworza patrzyła, z kwiatami usianej peluzy, doszedł jej uszu głos dźwięczny, muzykalny, lecz nieśmiały…
Bon jour, princesse!
Księżniczka spojrzenie na peluzę i stojącego pośród niej wytwornego pana opuściła, a z ust jej mniej dumne od nich wybiegły słowa.
Bon jour, cher comte!
— Czy to na tle średnich wieków? — w czytanie Kaljopy wpadło zapytanie Melpomeny.
— Nie, jest to powieść współczesna — lekceważąco odparła wysokośpiewna.
— Bo ten książęcy ród, pałac, balkon, na balkonie księżniczka, pod balkonem młodzieniec… myślałam, że to będzie coś zupełnie feudalnego…
— Nasza droga Kaliopa lubi w wysokich przebywać sferach — żywość towarzyszki załagodzić usiłując, wymówiła Erata.
— A tak, i wcale nie zapieram się tego — potwierdziła zaczepiona — obrazowość, wykwint, subtelność tam tylko znaleźć można, gdzie dosięgła już pełnia cywilizacji, gdzie piękność ciała, zarówno jak i wyniosłość duszy są tworem i dziedzictwem wielu pokoleń.